piątek, 28 września 2012

Erika Leonard - Pięćdziesiąt twarzy Greya


Autor: Erika Leonard
Tytuł: Pięćdziesiąt twarzy Greya
Wydawnictwo: Sonia Draga
Opis książki: Młoda, niewinna studentka literatury Anastasia Steele jedzie w zastępstwie koleżanki przeprowadzić wywiad dla gazety studenckiej z rekinem biznesu, przystojnym i zamożnym Christianem Greyem. W powietrzu wisi coś elektryzującego, czego dziewczyna nie potrafi nazwać, a może tylko się jej wydaje? Z prawdziwą ulgą kończy rozmowę i postanawia zapomnieć o intrygującym przystojniaku.
Ocena: 3,5/6

 Do recenzji tej książki jestem przygotowana jak się patrzy. Mam za sobą oryginał, rodzime tłumaczenie oraz fanfiction, którym „Pięćdziesiąt twarzy Greya” początkowo było. Tak, tak, moi drodzy. No bo czy Anastasia nie przypomina Wam przypadkiem Belli, a Christian Edwarda? Jeśli przypomina, to bardzo dobrze, bo opowiadanie zostało napisane właśnie w oparciu o Zmierzch i jego postaci.

 To, co nasuwa mi się na myśl po przeczytaniu, to jedno słowo: dziwne. Dziwna narracja, dziwna fabuła, dziwny język, dziwne postaci. Jeśli ktoś szuka tu wątków sado-maso, którymi podobno książka miała ociekać – możecie odłożyć ją na bok i zająć się czym innym, ponieważ tutaj tego nie znajdziecie. Owszem, jest mnóstwo seksu. Jest związek tak dziwny (znowu), że aż nierealny. Jest facet, który ma wszystko i wszystko potrafi. Jest też i ona – szara myszka, która dzięki niemu staje się kobietą świadomą swego ciała. Wypisz wymaluj cechy poczytnego romansidła, a jednak czegoś tutaj brak. Najprawdopodobniej brak mi realizmu, bo mimo że nie występują tutaj żadne postaci fantastyczne, to jednak taka sytuacja występuję w naturze równie często, co jednorożce.

 Książkę czytało mi się nieźle, ale nie tego się po niej spodziewałam. Jestem w stanie zrozumieć szaleństwo, które opanowało świat, kiedy czytadło trafiło do księgarń, bo oto zwykłą kobietę, taką samą jak my wszystkie, spotyka coś niebywałego, o czym większość z nas marzy. Wydaje mi się jednak, że nie jest to książka dla kobiet młodego pokolenia. My seks widzimy na co dzień w gazetach, filmach i Internecie, więc to nie robi na nas wrażenia, natomiast jestem pewna, że gospodynie domowe, które mają już swoje „-dzieści” lat, będą ją czytać z wypiekami na twarzy. Fabuła jest prosta jak budowa cepa i przewidywalna, jednak mimo wszystko przyciąga. Ale znów kiedy przystojni, zadbani mężczyźni nie przyciągali tłumów kobiet?

Całość prowadzona jest w narracji teraźniejszej. To chyba nowa moda wśród autorów, jednak o ile nie przeszkadzało mi to w Igrzyskach Śmierci, o tyle w „Pięćdziesięciu twarzach…” jest to męczące. A to prawdopodobnie dlatego, że język, jakim została napisana książka, jest tak prosty, że aż za prosty. Ubogie słownictwo i liczne powtórzenia na pewno nie działają na wyobraźnię czytelnika, a już na pewno nie na korzyść autora, bo o ile w fanfiction mi to bardzo nie przeszkadzało, o tyle od książki wymagam znacznie więcej.

Ogólnie rzecz biorąc, książkę można przeczytać. Osobom spragnionym erotycznych nienajgorzej opisanych scen odradzać nie będę, natomiast tym, którzy szukają naprawdę mocnych wrażeń, postaci jak żywych i porywającej fabuły, polecam odłożyć „Pięćdziesiąt twarzy Greya” na czas nieokreślony.

1 komentarz:

  1. Dobrze piszesz:)Podoba mi się Twój styl. Ja nie zamierzam wydawać moich pieniędzy na ten produkt książkopodobny:)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad, wszelkie komentarze są bardzo mile widziane :)

linkwithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...