sobota, 21 września 2013

China Miéville - Ambasadoria


Tytuł: Ambasadoria
Autor: China Miéville
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Opis książki: Ambasadoria to miasto sprzeczności położone na krańcach zbadanego wszechświata. Avice Benner Cho jest nawigatorką na statku podróżującym w „wiecznym nurcie”, morzu czasoprzestrzeni rozciągającym się pod dnem codziennej rzeczywistości. Ludzie nie są tu jedyną inteligentną rasą, a Avice nawiązuje niewytłumaczalną więź z Gospodarzami – tajemniczymi istotami niezdolnymi do kłamstwa. Jedynie niewielka grupka genetycznie zmodyfikowanych Ambasadorów włada ich językiem, umożliwiając kontakt pomiędzy dwoma społecznościami. Jednak gdy na planetę przebywa nowy Ambasador, krucha równowaga zawisa na włosku.
Ocena: 6/6
Ambasadoria. Miasto podlegające rządom Bremen, ludzkiego imperium znajdującego się na planecie Dagostin. Stworzone na Ariece położonej na krańcach nurtu, dostosowane i zamieszkane przez ludzi. Kolonia od wielu megagodzin żyje w zgodzie z Ariekenami zwanymi inaczej Gospodarzami, a jedyną barierą między ludźmi a tubylcami jest Język, któremu mieszkańcy Arieki są zupełnie podporządkowani. Jedynym łączem są Ambasadorowie, genetycznie zaprojektowane, władające Językiem klony, stanowiące jeden umysł w dwóch osobach, dzięki czemu jako jedyni są w stanie porozumieć się z Gospodarzami.

W Ambasadorii mieszka dziewczynka, Avice Benner Cho, która w wyniku splotu różnych wydarzeń zostaje poproszona przez Gospodarzy o przysługę. Tamtego dnia Avvy zapisuje się w historii Języka jako dziewczynka, którą skrzywdzono w ciemności i która zjadła to, co jej dano. Avice dorasta i spełnia swoje marzenie – zostaje zanurzaczką, badaczką nurtu. W trakcie swoich podróży poznaje mężczyznę, którego poślubia i który zafascynowany Ariekenami prosi Avice o powrót do Ambasadorii. Kobieta nigdy nie chciała wracać do miasta, gdzie spędziła całe swoje dzieciństwo, jednak ulega namowom męża. Tu dostępuje wszelkich zaszczytów i traktowana jest jak celebry tka, dzięki czemu zapraszana jest na przyjęcia wydawane z najróżniejszych okazji. Jedną z takich okazji jest powitanie nowego Ambasadora. EzRa nie wygląda jednak jak każdy Ambasador, których Avice do tej pory widziała. Ez i Ra różnią się między sobą diametralnie, a kiedy przemawiają po raz pierwszy, coś się zmienia. Coś, co od tej pory nada historii Ariekenów inny bieg. Coś, co tylko Avice będzie w stanie powstrzymać.

Muszę przyznać, że nie jest to lekka książka. Jest na pewno przyjemna, ale wymaga od czytelnika pełnego skupienia, bo mamy tu do czynienia z czymś kompletnie nowym, a te nowości mogłabym wymieniać bez końca począwszy od aparycji obcych, a na ich toku myślenia skończywszy, a to jest dopiero ciekawostka! Okazuje się bowiem, że na Ariece to nie język służy użytkownikom, ale Ariekeni służą niejako Językowi.

„Ambasadorię” trzeba czytać bardzo uważnie, bo jest tu cała masa neologizmów, które trzeba po prostu przyswoić, żeby zrozumieć całość. Dlatego też tyle czasu zajęło mi przeczytanie i zrecenzowanie, bo z początku moja przygoda z „Ambasadorią” szła mi dość opornie, ale ta dezorientacja nie trwa długo i po kilkudziesięciu stronach człowiek się przyzwyczaja i dostraja.

Bardzo podoba mi się fabuła książki i sam koncept. Pomysł na Ariekenów, Język i Ambasadorów to coś wyjątkowego, czego dopieszczanie zajęło autorowi sporo czasu (sama idea zrodziła się, kiedy miał 11 lat) i w efekcie czego dostaliśmy jajo Faberge literatury. Nie czytuję science fiction (ale zacznę, jak babcię kocham, zacznę!), jednak zagłębiając się w uniwersum stworzone przez Mieville’a, intrygi i postaci – przepadłam bez reszty. Pomijam w tej chwili dziwacznych Ariekenów i ich niesamowity Język, a przejdę do najbardziej trywialnej sprawy – nareszcie dostałam nieirytującą bohaterkę płci żeńskiej. Nareszcie! Avice nie jest głupią lalą, która nie potrafi zapanować nad własnym libido. Avice to kobieta lojalna, nieco powściągliwa, spostrzegawcza i umiejąca wykorzystać sytuację (ludzi czasem też). Widać to wyraźnie, kiedy jako dziecko poproszona Ariekenów o pomoc zgadza się, wiedząc jednocześnie, że wyciągnie z tego korzyści w późniejszym życiu i tak też się staje, kiedy Avice zostaje zanurzaczką i bada to, co niezbadane, czyli nurt. No właśnie, co to jest ten nurt. Posłużę się cytatem, bo kto lepiej to wytłumaczy, jeśli nie sama Avice?

„Zakres nurtu zupełnie nie odpowiada wymiarom czasemprzestrzeni – rzeczywistości, w której żyjemy. Trudno mi to opisać, mogę tylko powiedzieć, że nurt nieustannie ją podmaka, opływa i nasącza; jest jak langue (język), przy którym nasza rzeczywistość to jedynie parole (mowa). Tutaj, gdzie odległość mierzy się w dekadach świetlnych i petametrach, Dagostin jest jedynie bardziej odległy od Tarsku i Hodgsona niż od Arieki. Ale w nurcie z Dagostinu do Tarsku jest jedynie kilkaset godzin przy sprzyjającym wietrze, Hodgson znajduje się w samym środku spokojnych i bardzo uczęszczanych głębin. Arieka zaś leży bardzo daleko od wszystkiego.” 

W tym miejscu chciałabym złożyć podziękowania tłumaczce, Krystynie Chodorowskiej, bo domyślam się, że nie był to łatwy orzech do zgryzienia, a tłumaczenie jest naprawdę świetne i na najwyższym poziomie.

No, jak zwykle wyszedł mi chaos, bo chciałabym pociągnąć wiele wątków na raz, więc może przejdę do meritum: „Ambasadoria” jest niesamowita, fantastyczna w każdym tego słowa znaczeniu. Cytat na okładce nie kłamie „Ambasadoria to w pełni dojrzałe dzieło sztuki!”.

Komu polecam? Na pewno miłośnikom sci-fi, a także miłośnikom porządnej, zmuszającej do wysiłku intelektualnego literatury.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Zysk i S-ka


9 komentarzy:

  1. Podziwiam pisarzy sci-fi za to, że potrafią stworzyć niesamowite alegorie do współczesnego świata, tworząc zupełnie nowy, nierealny. Jedyne co mnie denerwuje to przesada raz, a dwa czytelnicy, którzy zniżają takie powieści do rangi bajki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zniżyłam tę powieść do rangi bajki swoją recenzją? Cóż, jeśli tak, to nie taki był mój zamiar. Książka jest niesamowita, dojrzała i warta przeczytania.

      Usuń
  2. Trochę się obawiam, że nie zrozumiem połowy tej lektury :D Faktycznie - autor musiał mieć niebagatelną wyobraźnię, by stworzyć takie dzieło. Gdyby nie tak wysoka ocena chyba bym się nie zmobilizował do jej przeczytania. A tak, kto wie? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rób z siebie większego głupka niż jesteś :D Naprawdę idzie to ogarnąć, ale trzeba po prostu uważnie czytać. Dobra rzecz.

      Usuń
  3. Na półce mam "Lonniedyn" tego autora, i muszę przyznać że jeśli ta książka jest taka jak tamta, to niezłe pokręcenie! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, że podobna :D Mam zamiar przeczytać resztę książek Chiny i wtedy przekonam się sama, ale słyszałam, że Railsea jest właśnie równie pokręcona :D

      Usuń
  4. Brzmi naprawdę kusząco. Może pora wreszcie zapoznać się z twórczością Chiny, bo noszę się z tym zamiarem od dawna :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Wysoka ocena i ciekawa recenzja przekują mnie całkowicie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. jako fanka rzeczywistości i powieści obyczajowej mam wrażenie, że nie przebrnęłabym przez Ambasadorię.

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad, wszelkie komentarze są bardzo mile widziane :)

linkwithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...