Autor: Kelly Creagh
Tytuł: Nevermore: Kruk
Wydawnictwo: Jaguar
Opis książki: Uporządkowane życie Isobel, kapitan szkolnej drużyny czirliderek, właśnie zaczyna się walić. Pan Swanson, nauczyciel literatury, wymyślił następny ze swoich koszmarnych projektów. W parach. I kazał Isobel pracować razem z Panem-Ciemności-Varenem, niesympatycznym, wykolczykowanym gotem, z którym nikt z klasy nie zamienił nigdy bodaj jednego słowa. Może dlatego, że z kamieniami ciężko rozmawiać?
Przy bliższym poznaniu Varen okazuje się jeszcze mniej czarujący, niż się zapowiadało. Wesoły jak cmentarzysko, ciepły jak granitowa płyta, a na dodatek potwornie zgryźliwy. Walcząc z uczuciem, że podpisuje cyrograf, Isobel przystępuje do projektu. W końcu wspólna praca nie będzie trwała wiecznie...
Ocena: 5/6
Chyba po raz pierwszy w życiu sięgnęłam po książkę wiedziona
okładką. I chwytliwym tytułem. Nie czytałam opisu, nie czytałam recenzji, po
prostu wzięłam i zaczęłam czytać. Dopiero w połowie lektury zaczęłam sprawdzać
recenzje i oceny i pokiwałam głową z uznaniem. Nieźle, naprawdę nieźle.
Losy Isobel - cheerleaderki, typowej amerykańskiej "it
girl", która ma kochającą rodzinę, chłopaka i przyjaciół, oraz Varena -
zamkniętego w sobie gota łączy szkolny projekt na lekcję angielskiego. Varen
decyduje o temacie projektu, którym będzie Edgar Allan Poe. Początkowo niezbyt
do siebie przekonani, podczas pracy nad projektem zbliżają się do siebie. Varen
odkrywa, że Isobel wcale nie jest pustą skaczącą dziewczyną, a Isobel dostrzega
w Varenie wrażliwego i czułego człowieka. Chłopak ma jednak poważne kłopoty.
Bynajmniej nie w tym świecie.
Varen – zdecydowanie ten typ bohatera, w którym można się
zakochać. Romantyczny, wrażliwy, tajemniczy. Skryty i milczący, ale
inteligentny. Można wypisywać w nieskończoność. Nic dziwnego, że Isobel
przepadła. Przepadłam również ja i wiele innych blogerek. Mogłoby się wydawać,
że takiego „Varena” widziało się już w telewizji czy w książkach nie raz, a
jednak jest coś – coś, co ciężko nazwać – co tak bardzo wyróżnia Varena spośród
innych „Varenów”.
Podczas czytania pomyślałam – kurczę, co jest niby tak
wyjątkowego w tym, co ich łączy? Mnóstwo już było w literaturze, filmie i nawet
w realnym życiu par, które były swoimi przeciwieństwami. Ale potem, w miarę
zagłębiania się w historię, zdałam sobie sprawę, że przecież o to w tym właśnie
chodzi. Oboje tak różni, ale łączą ich te same pragnienia i kiedy w końcu
odnajdują się nawzajem, są zafascynowani i zaskoczeni osobą, którą odkrywają
pod maską cheerleaderki i gota. Są młodzi i zakochani, a miłość sprawia, że są
w stanie przenosić góry i pójść za sobą na koniec świata, bez względu na to,
który ze światów to będzie.
Uwielbiam książki, w których autor popuszcza wodze fantazji, a Creagh miała tu pełne pole do popisu. Bo czy wyobraźnia może być bardziej
nieograniczona niż we śnie?
Autorka stworzyła niesamowity świat. Mroczny, przygnębiający
i melancholijny, ale jednocześnie żywy i barwny. Świat, w którym można być
kimkolwiek, jeśli ma się wystarczająco dużo odwagi i wyobraźni.
Styl i bardzo obrazowy język, jakimi posługuje się Creagh
sprawia, że czytelnik czuje, jakby raczej oglądał film niż czytał książkę, choć
– nie powiem – momentami miałam mętlik w głowie. Działo się za dużo rzeczy w
jednym czasie i nie nadążałam, przez co musiałam wracać do niektórych
fragmentów.
Coś czuję, że teraz „Opowieści niesamowite” Edgara Allana
Poe nie będą już długo zbierały elektronicznego kurzu na Kindle’u. To piękne w
literaturze, że przeczytanie jednego skłania do przeczytania drugiego, że jest
w stanie zainteresować nas czymś, co dotąd wydawało się nie tak bardzo
atrakcyjne. Następuje swego rodzaju reakcja łańcuchowa, co cieszy zapewne nie
tylko mnie, ale też wielu nauczycieli języka angielskiego w amerykańskich
szkołach.
Komu polecam? Fanom romansu paranormalnego i miłości, która
płonie tym większym żarem, im więcej po drodze przeszkód. Początkującym w
dziedzinie świadomego śnienia, którzy przyswoją pewne przydatne wskazówki w
bardzo przyjemny sposób. I w końcu tym,
którzy spragnieni są lektury o miłości niewinnej i niedorosłej, ale silnej i
stanowczej.
Z niecierpliwością czekam, aż kolejny tom wpadnie w moje
ręce. Już zacieram łapki, a tymczasem wystawiam „Nevermore: Kruk” mocną, w
pełni zasłużoną piąteczkę.
Seria "Nevermore":
1. "Nevermore: Kruk" ←
2. "Nevermore: Cienie"
Seria "Nevermore":
1. "Nevermore: Kruk" ←
2. "Nevermore: Cienie"
hm, intrygująca książka, na poczatku czytania recenzji miałam wrażenie autorka powieliła banalny schemat rodem ze "Zmierzchu" i trochę obawiam się czy czytając ją nie będę rozczarowana, jednak jak napisałaś książka jest warta uwagi i chyba się na nią skusze.
OdpowiedzUsuńO, i właśnie ja również na dniach zamierzam sięgnąć po tom pierwszy :)
OdpowiedzUsuńchociaż książka jest nie do końca w moich klimatach, to bardzo chcę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i również mi się podobała i czekam aż mi w ręce wpadnie kolejna część:)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana przeze mnie do "Liebster Blog". Zapraszam:)
OdpowiedzUsuńhttp://czytelnicze-zycie.blogspot.com/2012/11/liebster-blog.html
Dziękuję :*
UsuńBoże ta książka mnie śledzi haha Kusi mnie tak bardzo : c
OdpowiedzUsuńhttp://zakochanawtresci.blogspot.com/